Za pomocą pazurów i zębów jakoś zdjęła skórę z sarny, nie lubiła jeść owłosionego jedzenia, więc dobrała się do środka. Po kilku bądź kilkunastu minutach po sarnie zostały tylko kości, jelita i ta włochata skóra. Samica przykryła resztki trawami, niby było to zbędne bo i tak zaraz przylecą tu ptaki i dojedzą, jednak chciała jako tako po sobie posprzątać. Odeszła nieco i zaczęła oblizywać pysk i łapy z krwi, myśląc dalej o stadach, o ich relacjach i tych rzeczach, chyba powinna spotkać się z władcą, w końcu była szpiegiem, może miał jakieś zadanie dla nie czy coś. A poza tym pasowałoby poznać władcę do stada, do którego się należy, bo jak na razie to tylko Lucyfer poznała. Słabo. Odeszła na skraj doliny i położyła się w wysokiej trawie, gdzie to praktycznie nie było jej widać.