Weszła ostrożnym krokiem, by zraniona łapa nie bolała aż tak i spojrzała na pudełka zrobione przez Lucyfer. Przypomniała sobie jej instrukcje, czarny krzyżyk to trucizna, a gładkie to lekarstwo... Wzięła najniżej leżące pudełko, które na szczęście zawierało lekarstwo i położyła się tak by móc coś z raną poradzić. Pierwszym jej ruchem było ostrożne wyjęcie szkiełka, które jak się wbiło, tak zostało. Zawyła z bólu i dokładnie wylizała łapę. Następnie otworzyła pudełko i polała kilkoma kropelkami wywaru ranę. Zapiekło okropnie, a gdy przestało, to po ranie zostało lekkie zaczerwienienie. Mici spojrzała na łapę stanęła na niej i usatysfakcjonowana odstawiła pudełko (nie na miejsce) i odeszła szczęśliwa.