3
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Viktoria dnia Listopad 27, 2017, 01:13:04 »
Wibracje stawały się już tak potężne że powoli zaczęły jej przeszkadzać. Oblizała pyszczek, patrząc z irytacją na podskakujące na ziemi kamyczki. Jego obecność tutaj źle wpływała na podłoże. Bez wątpienia.
Po króciutkim zastanowieniu, stwierdziła, że może faktycznie pogada z tym gostkiem. Na początku wzięła go za coś, co trzeba przepłoszyć, aby zginęło w przepaści i zostało zasypane prochami. Ale jakby nie było... Teraz zaczął gadać z jakąś przynajmniej imitacją sensu.
-Nic o mnie nie wiesz.
Prychnęła. Nie spotyka zmarłych. Bo nie chce. A gdyby chciała, spotykałaby. Nie cały czas używa mocy, ale tylko wtedy, kiedy tego chce. Korzystając z okazji że pojawił się przy niej, dotknęła go łapą, a w tym momencie świat stał się szary. Przeszywające zimno dotknęło duszy obu znajdujących się tu istot, a w okół zamigotały sylwetki wilków, które nigdyś wymordowały jej rodzinę.
-Spotykam zmarłych.
Syknęła, przypatrując się reakcji. Nie lubiła wspominać przeszłości. To była pamięć, to wszystko, ale jeśli tu byłby jakiś duch wilka, bądź kota, też by się ukazał.
-Może i jestem.
Burknęła, odpowiadając na pytanie o głód. Fakt, była, aczkolwiek to nic nie znaczyło. Przyzwyczaiła się. Z jakiegoś powodu nie ginęła i dobrze. To wszystko ją już na tyle zmieniło, aby i charakter z płochliwej kotusi zmienił się i wykształtował. Nareszcie zaczyna spełniać wolę rodziców, ich plan, a tu pojawia się jakiś random i twierdzi że nie powinna się tu znajdować? No prosz...
-Moja mama ucieszyłaby się z tej katastrofy.
Zadarła nosek do góry, dumnie okazując że ma w nosie zetknięcie galaktyk.
-A ty się nie boisz?
Jej głosik przybrał niezwykle słodkie brzmienie, a cała postawa upodobniła się do takiej małej przylepki, chętnej tylko do głaskania i adoracji. Obeszła kółeczko, łasząc się do postaci.
-Też tutaj jesteś ze mną. Nie przyszło ci do głowy, że ściągnęłam cię tu specjalnie? Że to wszystko to... Wyższy plan?
Zagadnęła, szepcząc niemal, po czym położyła się na poprzednim miejscu przeciągając. No kocię jak kocię. To droczenia się chętne zawsze. Tym bardziej że racja oczywiście - a jakże by inaczej, była po jej stronie!