Wróciła znów do lecznicy, szybko znalazła jakąś ciemną, lecz czystą komorę wśród pni drzew i rozpoczęła swą pracę. Zmieszała ze sobą róże jerychońskie, trawy pustynne, kolce kaktusów, ciernie, korzenie gruszyczki, oleandry i bluszcze, a potem zgniotła je i dodała do nich wody. Wszystko to robiła w małych miseczkach, które potem zmieni na butelki po eliksirach. Z tych oto składników zrobiła wiele trucizn, dokładnie ponad 5 ich misek, a potem zabrała się za odtrutki, zmieszała ze sobą mniszek lekarski, krokusy, fiołki, maliny, korę sosny cisu i dębu, szpilki świerkowe i cisu, trochę jagód, aloes, bluszcze i przebiśniegi, dzięki czemu powstały ziołowe odtrutki. Na jej szczęście cała ta komora była tak dobrze zamaskowana, że nikt nie mógł jej odnaleźć prócz niej. Zostały jej jeszcze trochę mniszka lekarskiego, żurwainy i jarzębiny, kory sosny, jagód, mali, aloesu, przebiśniegów, a to postanowiła dać medykom, żeby mieli zioła, tylko najpierw musiała jakiegoś znaleźć. Przez cały ten czas laleczka patrzyła na nią z dezaprobatą.