-Spokojnie, spokojnie, nie krzyczaj już tyle, bo sobie gardełko jeszcze zedrzesz - mruknęła do kocura, gdy ten kazał jej przestać się obwiniać, oczywiście dalej była na siebie wściekła, powinna się jakoś pozbierać i zdechnąć gdzieś w samotności, lub jakoś samodzielnie ratować (co pewnie by nie wypaliło bo z jadem nie wiedziała by co zrobić, poza tym ból był taki, że na niczym zbytnio skupić się nie szło), a nie odwalać takiej scenki przy wszystkich.
-Mnie tam nie interesuje kto jest, z którego stada - dodała po chwili, miała sobie odpuścić komentarz na ten temat, ponieważ zwykle była małomówna, a teraz do tego dochodziło wyczerpanie i wstyd, ale, jak już usłyszała przeprosiny małej to nie mogła tu nic nie powiedzieć.