Westchnęła wciąż leżąc na drzewie. Białą tygrysicę kompletnie zbyła, za dużo pytań zadawała, zirytowała Vertę, choć ta nie wdała się z nią w dyskusję, tylko przewróciła oczyma, oparła łeb na łapach i wciąż ich z góry obserwowała. Potem posnęli, obudzili się, jak ten czas szybko leciał.
Dopóki nie zwracają na nią uwagi co ma się pokazywać, od razu zasyp pytań lub gorszych rzeczy. O, Lucy... chociaż z początku nie polubiła zbytnio tę samicę, to teraz jej widok... jakoś ją uspokoił, choć to nie znaczy, że ją polubiła, co to, to nie. Ach, jakie z nich wszystkie paple, aż w sumie miło się ich ogląda, tak otwarci na obcych, tak łatwo odpowiadają na pytania, chyba tylko Ver nie jest taka otwarta... tzn. rozmawiać może o wszystkim i bez przerwy, jeśli to tylko nie dotyczy jej osoby.