Weszła. Stąpała ostrożnie po niepewnym moście i w którymś momencie wskoczyła na rozłożyste drzewo, a potem położyła się wygodnie na konarze. Miała ponure myśli. Nie miała co liczyć na pomoc swego stada, będzie musiała wojować z Cieniami sama. Idina i Sirius byli wpatrzeni w siebie i jak na razie nie pałali się do wojny, która najwyraźniej zbierała się nad jej klanem niczym burzowe chmury. Na razie musiała wyratować Idinę ze szponów Cieni i czym usłyszała chociaż słowo podziękowania? Oczywiście, że nie. Także tą dwójkę mogła spokojnie wykreślić jako pomoc w stadzie. Czarnego karakala jeszcze nie poznała, ale nie miała w niej wielkiej nadziei, pewnie też będzie typem samotnika. Ivy więcej kotów nie spotkała.
Cieni będzie coraz więcej, a Świetlni żyją w małych grupkach. Przyszłość zapowiadała się wesoło. lwica ziewnęła i spojrzała w wodę.