Viki weszła do piwnicy tuż za Venus. Było tu mnóstwo różnych buteleczek z dziwnymi znakami których nie rozumiała. Wiedziała że to nazwy trucizn i odtrutek w starodawnym języku, ale nie uczyła się go. Omiotła półki wzrokiem w poszukiwaniu czegoś znajomego.
-O, tą znam - powiedziała wskazując łapką truciznę którą uczyli ją używać w dzieciństwie. -Bardzo silna jest i nie wolno jej dotykać gołymi łapkami... - mówiła sama do siebie. -Z jadu węża, tego bardzo silnie jadowitego... Jak mu było.. - zastanowiła się chwilę -Nie pamiętam już... - No cóż, jakąś specjalnie pilną uczennicą wtedy nie była ale teraz się będzie starać.
-A co w to jest to czerwone? - spytała widząc minę kotki. Wskazała na słoiczki z czerwonym... czymś.